Miała 5 dni na opuszczenie domu, jednak znalazła sposób, by przechytrzyć niewiernego męża.

Anka miała tylko pięć dni, by spakować swoje życie do walizek. Po dziesięciu latach małżeństwa, jej świat runął w ciągu jednej rozmowy. Przyszedł do niej, obcy, zimny. „Zakochałem się w innej. Masz pięć dni, żeby się wyprowadzić” – usłyszała od swojego męża, Michała. Te słowa brzmiały jak wyrok. Anka patrzyła na niego, zastanawiając się, jak to możliwe, że tak szybko zamienił ich życie w koszmar.

Ale Anka była silna. Może i serce pękało, ale rozum działał jasno. Wiedziała, że Michał nie zostawił jej wiele czasu, ale to, co zrobiła, przerosło jego wyobrażenia.

Wszystko na pół

Mieszkanie, w którym żyli, należało do nich obojga. Kupili je wspólnie – każdy miał równy wkład, a umowa była jasna: 50/50. Michał jednak myślał, że teraz, kiedy znalazł nową kobietę, może po prostu pozbyć się Anki i przejąć wszystko. W jego głowie wszystko wyglądało prosto – Anka ma się wynieść, a on wprowadzi do mieszkania swoją nową miłość.

Anka jednak nie miała zamiaru poddać się bez walki. Nie chodziło tylko o mieszkanie – chodziło o godność, o to, że nie da sobie dyktować warunków. Przez lata była lojalną żoną, wspierała Michała, a teraz miała zostać wyrzucona jak niepotrzebny mebel? Nie tym razem.

Spryt kontra siła

Zamiast kłócić się z Michałem, Anka zaczęła działać za jego plecami. Miała kilka asów w rękawie, a jednym z nich była znajomość z dobrym prawnikiem specjalizującym się w sprawach rozwodowych. Michał sądził, że Anka nie będzie w stanie podjąć szybkich działań, ale ona zaczęła planować coś, co całkowicie zaskoczy jej męża.

Zamiast płakać czy błagać go o zmianę decyzji, postanowiła przechytrzyć go w sposób, którego by się nie spodziewał. Michał chciał, aby się wyprowadziła – ale Anka wiedziała, że nie ma takiego obowiązku. Jako współwłaścicielka miała prawo pozostać w mieszkaniu. Postanowiła, że zmieni sytuację na swoich warunkach.

Nietypowy podział

Zaledwie dzień po rozmowie z Michałem, Anka zwróciła się do swojego prawnika z prośbą o konsultację. Plan był prosty, ale skuteczny. Zamiast wyprowadzać się, Anka postanowiła… podzielić mieszkanie.

Prawnik złożył w sądzie wniosek o fizyczny podział mieszkania na dwie części – jedną dla Anki, drugą dla Michała. Ponieważ ich mieszkanie było małe, proces ten oznaczał, że oboje będą musieli mieszkać razem, dzieląc przestrzeń i obowiązki, dopóki nie ustalą, co dalej. Michał miał zostać zamknięty w pułapce, którą sam na siebie zastawił. Myślał, że wyrzucenie Anki rozwiąże jego problem, ale teraz miał mieszkać z nią pod jednym dachem, z ograniczonym dostępem do przestrzeni.

Ostateczna konfrontacja

Kiedy Michał wrócił do domu i zobaczył, jak Anka spokojnie pakuje swoje rzeczy, zapytał z satysfakcją:

– Wreszcie się wynosisz?

Anka uniosła głowę, uśmiechając się z przekąsem.

– Nie, tylko dzielę przestrzeń. Od teraz masz połowę mieszkania, ale nie tę, którą myślisz. Sprawdź dokumenty – powiedziała spokojnie, wręczając mu papiery od prawnika.

Michał spojrzał na dokumenty i zbladł. Okazało się, że jego część to mała sypialnia i mikroskopijna łazienka, podczas gdy Anka zajęła kuchnię i salon – serce mieszkania. Każdy z nich miał swoje „terytorium” i nie mógł wchodzić na teren drugiego bez zgody. Michał był wściekły, ale nie mógł nic zrobić. Prawnie wszystko było w porządku.