Zawsze myślałam, że jestem jedynym dzieckiem w rodzinie, dopóki nie odkryłam listów od nieznanego brata…

Wszystko zaczęło się, gdy postanowiłam uporządkować stare pudła na strychu. Moja mama zawsze powtarzała, że nigdy nie wyrzuca się rodzinnych pamiątek, bo każda z nich ma swoje znaczenie. Nie mogłam jednak przewidzieć, że między pożółkłymi fotografiami i zniszczonymi dokumentami znajdę coś, co wywróci moje życie do góry nogami.

Znalazłam niewielką paczkę listów, przewiązaną wstążką. Były one zaadresowane do mojej mamy, ale pisane przez kogoś, o kim nigdy nie słyszałam. Imię? Krzysztof. Poczułam dziwny dreszcz niepokoju, jakby coś wisiało w powietrzu. Kim był ten człowiek i dlaczego nigdy nie wspomniano o nim w rodzinnych opowieściach?

Listy pełne tajemnic

Zaczęłam czytać. Listy były pisane ręką młodego chłopaka, pełne błędów i dziecięcych zwrotów, ale jednocześnie nacechowane ogromnymi emocjami. Krzysztof pisał o tęsknocie za mamą, o tym, że czuje się samotny i że chce ją w końcu zobaczyć. Z listów wynikało, że mieszkał z jakąś inną rodziną, która – jak wywnioskowałam – była jego rodziną zastępczą. Był moim bratem, który został oddany do adopcji.

Przez chwilę świat przestał istnieć. Co to miało znaczyć? Dlaczego mama nigdy nie wspomniała o tym, że miałam brata? Może to jakieś nieporozumienie? W sercu kłębiły się sprzeczne uczucia: złość, żal, niedowierzanie. Moje życie, które dotychczas wydawało się stabilne i pełne jasności, nagle zamieniło się w mglisty, niepewny krajobraz.

Konfrontacja z matką

Wróciłam do domu, wstrząśnięta, nie mogąc skupić się na niczym innym. Cały dzień czekałam, aż mama wróci z pracy. Gdy tylko otworzyła drzwi, bez wahania rzuciłam na stół paczkę listów.

– Co to jest? – zapytałam, starając się opanować głos, choć trząsł mi się od emocji.

Mama zbladła. W jej oczach zobaczyłam coś, czego nigdy wcześniej nie widziałam – strach. Przez chwilę milczała, jakby szukała słów, a potem spuściła wzrok. – To… twój brat – powiedziała cicho, jakby te trzy słowa miały wszystko wyjaśnić.

– Dlaczego nigdy mi nie powiedziałaś? – warknęłam, czując jak złość wzbiera we mnie jak fala.

– Myślałam, że tak będzie lepiej. Nie chciałam, żebyś czuła się zagubiona, wiedząc, że go oddaliśmy… – Matka westchnęła głęboko, a w jej oczach zobaczyłam łzy, których nigdy wcześniej nie widziałam.

Kłótnia, której nie dało się uniknąć

Nie mogłam tego zrozumieć. Jak można podjąć taką decyzję i nigdy o niej nie wspomnieć? Zaczęliśmy się kłócić. Ja rzucałam oskarżeniami, mama broniła się słowami, które wydawały mi się coraz mniej sensowne. – On miał lepsze życie, niż moglibyśmy mu wtedy dać! – próbowała tłumaczyć.

Ale dla mnie to nie miało znaczenia. Czułam się zdradzona, jakby całe moje życie opierało się na kłamstwie. Jak mogłam nie wiedzieć, że gdzieś tam żyje mój brat, który być może tęsknił za rodziną tak samo, jak ja teraz tęskniłam za prawdą?

Pytania bez odpowiedzi

Nie mogłam zasnąć tej nocy. Myślałam o Krzysztofie, o jego listach, o tym, gdzie teraz jest. Czy wciąż żyje? Czy wie o mnie? A co jeśli próbuje mnie znaleźć, tak jak ja chciałam go teraz odnaleźć?

Te wszystkie pytania nie dawały mi spokoju, a odpowiedzi nie mogłam znaleźć nawet w rozmowach z matką. Były zbyt bolesne, zbyt trudne. Jakby każda odpowiedź miała tylko pogłębiać przepaść między nami.

A co wy byście zrobili na moim miejscu? Czy też czulibyście się zdradzeni, czy może próbowalibyście zrozumieć tę decyzję? Dajcie znać w komentarzach na Facebooku.