Szedł sobie facet ulicą. Patrzy, a na kamienicy napis: „Wejdź do pokoju cudów”.
Wchodzi. Patrzy, a na środku pokoju krzesło, a nad nim – w suficie – dziura.
Siada na krześle, a ono – myk – w górę. Głowa mu idealnie wchodzi w dziurę.
I nagle facet widzi, jak mu ktoś siada gołym dupskiem na twarz.
Wku*wiony na maksa, schodzi z krzesła i biegiem zapieprza na górę.
Wchodzi do pokoju – pusto, nikogo nie ma. Chwilę się rozgląda, aż tu nagle…
Z dziury w podłodze wysuwa się jakaś głowa…